utwory zamieszczone w zbiorowej książeczce, wydanej przez p. Didyckiego we Lwowie 1862 r. p. t. Poesyi Josifa Fed’kowycza.
Zdrowie podkopane długą a uporczywą chorobą, długo, długo mu nie dopisywało. Lękali się o jego życie przyjaciele i nowo zdobyci wielbiciele jego talentu. Najgorszą była recydywa, w którą popadł w dzień Nowego roku 1863, natychmiast po powrocie z wojskowej parady. Dnia 11 stycznia t. zw. „młoda ruska gromada we Lwowie“ otrzymała od niego list, w którym z rezygnacyą pisał: Leżu w liżku i czekaju smerty.
Wyzdrowiał jednak. Być może, że silna wola popychająca go ku tylko co rozpoczętej karyerze literackiej, dźwignęła go z łoża niemocy i dodała sił do zwyciężenia choroby. Zaraz po wyzdrowieniu opuścił służbę wojskową a w dymisyi, jako powód uwolnienia go podano: chroniczną chorobę oczu. I oto koniec drugiej epoki w życiu Fed’kowicza. Służba wojskowa, aczkolwiek czasem przykra a nawet wstrętna dla marzycielskiej natury naszego poety, dla talentu jego była bardzo korzystną: dała mu ona oryginalność i sposobność zebrania wrażeń takich, jakich bez niej nigdyby nie miał możności zebrać.
Trzecią i ostatnią epokę swego życia poświęcił Fed’kowicz zajęciom literackim i służbie publicznej.
Po powrocie w ojczyste strony, zastał matkę staruszkę w nędzy i opuszczeniu. Prawie cały rok jeszcze żyła przy nim, chlubiąc się synem, który wówczas posiadł był już sławę znanego i cenionego (a kto wié, czy i nie przecenianego?) poety. Utwory poetyckie z tej epoki umieszczał Fed’kowicz w pismach Weczernyci, Meta i Niwa.
W r. 1864 rozpoczęła się jego służba publiczna — huculskie gromady w Kimpolungskim obwodzie, obrały go swym zastępcą przy komisyach serwitutowych. Na tem nowem stanowisku zżył się on z ludem, rozmiłował się w nim i posiadł zupełne jego zaufanie. W tej też epoce powstały