Strona:PL Abgar-Sołtan - Józef Jerzy Hordyński-Fed'kowicz.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

22

Taj skaży my, myłyj brate;
Cy ne tutki kruki
Lipsze znajut naryadyty,
Jak najmylszi zwuki?

(Czy to w polu pod Magentą jawor się powalił? Czy to w polu pod Magentą ułana zakłuto? Skłonił głowę na gorący kamień, a armaty zahuczały po Magencie: Amen! Hej! powiedz mi piękny ułanie: Czy nie dobrze tu konać? Lepiej tu umieją zadzwonić niż domowe dzwony. Hej powiedz mi miły bracie: czy tutejsze kruki nie przyrządzą cię lepiej niż najmilsze dzwięki?).
Miejscami przebija się i egotyzm, ale szlachetny i podniosły, n. p. w poniżej przytoczonym ustępie poeta niby tłómaczy się z tego, że dotknął strun lutni:

Moja maty mene porodyła
Tam hde worły wodu pyły
Ta i spiwanok mene wyuczyła
Wisimdesiat’ i czetyry.
Bo moja maty mene porodyła
W czistim poły pry Dunaju:
Spiwaj mij synu — tak mi haworyła —
Jak sołowij w temnym haju!...
A ja litaju po haju... dubrowi,
Ta i szcze budu ta i litaty,
Oj! pizwilte my syny sokołowi
Meży wamy zaśpiwaty!...“

(Moja matka mnie powiła, tam gdzie orły wodę piły i nauczyła mnie ośmdziesiąt cztery pieśni; bo moja matka powiła mnie w czystem polu nad Dunajem. Śpiewaj mój synu — tak ona mówiła — jak słowik w ciemnym gaju! Więc ja latem po gajach... dąbrowach i jeszcze latać będę! — Oj! pozwólcie mi sokoli synowie wraz z wami zaśpiewać).
Egotyzm ten wzmógł się później, lecz i wyszlachetniał jeszcze bardziej. Poeta nabrał samowiedzy swego stanowiska; czasami sięgał wieszczych prawie nut, zdradzał wieszczy polot; wiara w dobry skutek swego posłannictwa i przy-