gdzie pójść? Na zegarze miejskim było właśnie pół do dziewiątej, miał półtorej godziny czasu. Namyślając się, stanął przed bramą, tuż obok schodów, prowadzących do restauracji. W tej chwili rozległo się na ulicy głośne palenie z bata i jakiś powóz zaprzężony czterema ogromnymi skarogniadymi końmi wtłoczył się na dziedziniec; konie były okrutnie zgonione, para z nich buchała i sapały tak, że o sto kroków można było słyszeć.
— Karlos! — zawołał Władysław, podbiegając do drzwiczek powozu. — Skąd się tu wziąłeś?
— Cóż to ty myślisz, że tylko tobie wolno nawiedzać naszę stolicę — odrzekł hrabia Karol, wysiadając z powozu — W domu wytrzymać nie mogę! Je m’ennuie, je m’assomme, et... je m’embete!.. Posłałem dziś rano do ciebie z listem posłaniec nie zastał cię już w domu, powiedziano mu, żeś do Zienwicza popędził. Nudziłem się w domu szatańsko; wymyśliłem więc sobie jakiś interes do Walera i od rodzicieli otrzymałem pozwolenie wyjazdu... Waler jest w łaskach, każą go naśladować... Przyjeżdżam tam, powiada mi ta jego mumia stara, żeś był, ale nie zastawszy pana w domu, pogrzmiałeś za nim do Kamieńca... Cóż robić? Powiadam do Jakowa: Grzmij i ty! No i dociągnęliśmy się, choć nie wiem, czy zacne papuńciowe dromadery nie przypłacą tego życiem, lub co najmniej cnem zdrowiem.
— Powinienbyś sobie inne konie kupić, a te zostawić, niechby tam wujostwa do kościoła woziły.
— C’est facile á dire — odparł, krzywiąc się hrabia. — Wiesz doskonale, że znalazłbym mamonę na kupienie, ale cóżbym z niemi robił? Chyba bym u księdza gdzieś w tajemnicy trzymał. Tu est heureux toi! Choć twoje Opole trzeszczy pod
Strona:PL Abgar-Sołtan - Klub nietoperzy.djvu/095
Ta strona została uwierzytelniona.