O pół do dwunastej obudził się Władysław. Czekający jego przebudzenia Żorż podał mu natychmiast herbatę i powiedział, że kozak pana z Zienpola dowiadywał się już dwa razy, czy pan wstał, a wreszcie sam pan przed kwadransem przychodził.
— Idź no zaraz do pana Zienwicza — zawołał porywczo Władysław — i powiedz mu, żeby był łaskaw zatrzymać się chwilę jeszcze w domu, bo mam ważny do niego interes, jak tylko się ubiorę zaraz tam przyjdę.
Chłopak wybiegł w celu spełnienia polecenia, a Władysław zaczął się myć i pospiesznie ubierać, nim chłopak wrócił był już prawie gotów.
— A co? — zapytał wchodzącego.
— Pan mówili, że poczekają ale prosili, żeby się pan spieszył, bo muszą wyjść za godzinę.
Skończył więc Władysław jak najspieszniej ubieranie i na wychodnem wyjął z pugilaresu dwa ruble, dał je chłopcu na strawne i obrok dla koni i obrachował znajdujące się tam jeszcze pieniądze; z wziętych za klacz od doktora sto pięćdziesięciu rubli zostało zaledwie trzydzieście kilka, reszta poszła na wczorajszą ucztę.
Strona:PL Abgar-Sołtan - Klub nietoperzy.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.