siebie. Konie lubisz i musisz ich mieć zawsze więcej niż potrzeba; służby starej, której oddalić nie możesz, masz bez końca; musisz się ubierać u najlepszego krawca, mieć doskonałą kuchnię, pić wyborne wina... Cóż więc poczniesz? Będziesz kręcić światem tak, jak Ursyński, tu pożyczać, tam oddawać.... aż wreszcie przyjdzie katastrofa.... bo przyjść musi i wraz z żoną, znajdziesz się bez dachu.
— Nie marnuj, Karolu, słów nadarmo i wiedz, że wolałbym nawet znosić los takiego Ursyńskiego i wyżej go cenię, niż tę całą hałastrę, która się nas czepia... Te Dolki i Jasie, to wszystko zera... Prawda, że Ursyński ma więcej długów, niż włosów w swej bujnej czuprynie, że ma ciągle nowe romanse, ale z tem wszystkiem jest w nim coś poetycznego, coś wyższego, niż nasze hulanki i orgje; on sam przed sobą udaje przynajmniej uczucie, okpiwa sam siebie — my zaś i tego trudu nie zadajemy sobie... Nie! nie! Mam tego po same uszy i muszę raz z tem życiem skończyć.. Bądź zdrów!
I podawszy mu rękę na pożegnanie, wyszedł z pokoju, zbiegł śpiesznie po schodach, wsiadł na wózek i tak gwałtownie chwycił lejce w ręce, że aż klacze spięły się dęba
Karol zamyślony zszedł za nim; z uśmiechem popatrzył na szalony wyjazd i mruknął z cicha:
— Figa z tego będzie! Już ja w tem!
Spytawszy Mechla o mieszkanie barona, poszedł do Mönchów z wizytą.