mitra hrabiowska, pomimo że miała w swem drzewie genealogicznem i infuły i buławy, mimo tego wszystkiego nie zaniedbywała zajęć gospodarskich i była wskazywana przez mężów z trzech sąsiednich prowincyj — jako wzór do naśladowania; za to niektóre panie, należące do tak zwanego „wielkiego świata“ nie lubiły jej serdecznie, zwały ją — w poufnych gawędach — klucznicą, lub kwoką. Głośno jednak odezwać się z tem żadna nie śmiała, stanowisko bowiem społeczne pani marszałkowej było tego rodzaju, że stało wyżej wszelkich krytyk parafjalnych; górowała ona nad wszystkiemi choćby najbardziej eleganckiemi sąsiadkami — urodzeniem, stosunkami rodzinnymi, majątkiem olbrzymim i wreszcie tym cichym, nikomu nie narzucającym się rozumem polskiej matrony, który mimowolnie zmusza otaczających do szacunku i uwielbienia.
A jednak wieleż to przyczyn miały te panie do nielubienia pani marszałkowej!.. Wszak pamiętały one te czasy, kiedy pani Marja była jeszcze panną. Nadzwyczajnie piękną nie była ona nigdy; robiła wrażenie hożej, zdrowej, skromnie po bożemu wychowanej wiejskiej panienki; głośne jednak, senatorskie nazwisko którego była prawowitą a ostatnią dziedziczką i blask ogromnej fortuny sprawiały właśnie to, że wszyscy młodzi ludzie z tej epoki ubiegali się o rękę panny hrabianki...
Już wówczas wszystkie rówieśnice zazdrościły jej serdecznie; już wówczas bywała przedmiotem pokątnej uszczypliwej obmowy. Jednakże obmowa ta kryła się troskliwie, bo każda z tych pań, z tych panien miała brata, lub kuzyna, który ubiegał się o względy panny Marji,
Strona:PL Abgar-Sołtan - Klub nietoperzy.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.