Strona:PL Abgar-Sołtan - Klub nietoperzy.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

uwagi staruszek, tylko prawił dalej pewny, że wreszcie ściągnie uwagę pana domu na swą opowieść...
— Za moich czasów był adjutantem w. ks. Konstantego, Niemiec kurlandzki, baron Schnapshoff — mówił dalej kapitan, który zawsze przekręcał, lub zgoła wymyślał nieistniejące niemieckie nazwiska — otóż ten baron miał u nas pierwszy angielskie konie.. Dziergi to były, Boże odpuść, jak żyrafy, szczególniej jedna którą nazywał „Miss-fic“... Ja wówczas wyszedłem był od podchorążych i służyłem jako podporucznik w konnej artylerji, a konia miałem karego, którego mi wuj od ś p. ks. Eustachego ze Sławuty kupił; „Szumka“ się ten koń nazywał i szedł z tego samego jeszcze rodu, co on sławny Szumka, na którym książę Józef jeździł.
— Co tam pan kapitan opowiada? — zapytał zbliżając się marszałek, udobruchany już trochę i widocznie wstydzący się swego uniesienia i szorstkiego przyjęcia, jakiem przywitał Władysława. — Jakaś końska historja?...
— To o baronie Schnapshoffie, kochany marszałku, musiałeś ją już słyszeć, znudzisz się odgrzewaną historją, chłopi ci pewno coś ciekawszego powiedzą, — odpowiedział, uśmiechając się filuternie stary szlachcic, i powrócił do rozpoczętego opowiadania.
— Otóż ten adjutant książęcy, ten baron kurlandzki strasznie się chwalił swojemi angielskiemi szkapami, a mego karego przezywał haniebnie to: kogutem, to kwikunem, to mości dobrodzieju — indykiem; pasja mię porwała, okropna i postanowiłem szwaba rozumu nauczyć.. A wygrałem był właśnie kilka dni przedtem w faraona ze sto du-