w krokieta, mamy tu dobre bardzo miejsce i nasza Jadwisia grę tę lubi, a nie często się jej udaje, bo Józio ani rusz nie może tego kunsztu zgłębić.
Panna Lola i Jadwiga z okrzykiem przyjęły ten projekt; Władysław i Nina byli tak zajęci rozmową, że nie zwrócili nawet uwagi na ten nowy projekt, rozmawiali półgłosem, lecz obecnie gdy wszyscy uciekli, słowa ich można było wyraźnie słyszeć.
— Prenez donc garde! — kończyła jakieś zdanie panna, uśmiechając się zalotnie i spojrzeniem zadając kłam przestrodze.
— Ah! vous voyez bien, que vous n’avez pas de coeur... Vous êtes horriblement coquette! — odpowiadał Władysław, lecz usłyszawszy, jak słowa jego zabrzmiały głośno wśród ciszy zalegającej teraz salon, przerwał nagle i jakby się zawstydził własnych słów, wstał z krzesła i zapytał: — Jaki to państwo macie projekt?
— O, nic ważnego! — odrzekła Jadwiga — chcieliśmy zrobić partję krokieta, ale zdaje mi się, iż państwo we dwójkę tak znakomicie się zabawiacie, że nie warto dla tak błahej przyczyny przerywać wam...
Słowom tym zawtórowało złowieszcze krząknięcie kapitana, który zbliżał się do Władysława.
Młody człowiek od samego rana był rozdrażniony i zły; postępowanie Jadwigi drażniło go jeszcze bardziej, jej ostatnie słowa i krząkania kapitana dopełniły reszty; wziął na kieł i począł unosić jak dziki stepowy koń..
— Partja krokieta! wyborna rzecz! — zawołał zbliżając się tak do Niny, że jej kasztanowate
Strona:PL Abgar-Sołtan - Klub nietoperzy.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.