Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

„Za łaski, cośmy hojnie zlewały na ciebie;
„Nam wyrzucać błądzącej duszy niepokoje,
„Co mimo boskich świateł w ciemnościach się grzebie!
„Czy tak cię przygniótł marzeń zbyt śmiały upadek?
„Czy tak cię chwila bólu przeraża i trwoży?
„Żeś się zbłąkał wśród życia pozornych zagadek
„I zatracił ślad jasny wiecznej myśli bożej!
„Wy, śmiertelni, bieg świata wyłącznie mierzycie
„Miarą krótkich dni swoich i w tej jednej chwili
„Chcielibyście to wszystko widzieć już w rozkwicie,
„Czego dopiero zasiew bogowie rzucili;
„I kiedy wam ich łaska tajną myśl odsłoni,
„Wskaże cel, ku któremu posuwać się trzeba,
„To wy go chcecie zaraz ująć w swojej dłoni
„I nie dosięgłszy, próżno oskarżacie Nieba.
„Nie możecie zrozumieć, że ten, tajemniczo
„Świecący wam nad głową, ideał daleki
„Wiecznie nie uchwyconą jest dla was zdobyczą,
„Ku której się przybliżać należy przez wieki.
„Nie doskonałość bowiem waszym jest udziałem,
„Nie tryumf, co już żadnej nie podlega zmianie;
„Lecz postęp, okupiony dążeniem wytrwałem —
„Dobra, prawdy i piękna wieczne pożądanie.
„To wasz skarb, który szczęście najwyższe stanowi
„I przepaściste drogi pochodu wyzłaca;
„Z nim możecie iść śmiało na przekór losowi,
„Pewni, że nie zmarnieje nigdy wasza praca.