Ta strona została uwierzytelniona.
Dziwny sen miałem z wieczora...
Trwał jakby przez wieczność całą:
Tyś była falą jeziora,
Ja byłem nadbrzeżną skałą.
Nie żałowałem tej zmiany,
Żem skałą, a nie człowiekiem:
Marzyłem, żem jest kochany...
A wiek przemijał za wiekiem.
Nie żałowałem, że głuchy
Głaz nic powiedzieć nie może:
Mówiły ze sobą duchy —
Jam niebo widział w jeziorze.
Tyś zawsze padała drżąca
Na moje piersi z granitu,
Złączona wśród lat tysiąca
Węzłami wspólnego bytu.