Ta strona została uwierzytelniona.
Siedziała w ogrodzie w pół świetle, w pół cieniu,
Przy blasku wschodzącej jutrzenki,
Wśród ciszy porannej oddana marzeniu,
Słuchając słowika piosenki.
Marzyła o szczęściu, miłości — tak trocha...
Bo o czemże możnaby innem?
Wszak każda dziewczyna, choć jeszcze nie kocha,
Marzeniem się bawi niewinnem.
Tęsknota, niepokój i dziwne żądania
Nieznanych a słodkich upojeń
Budziły w jej sercu odblaskiem świtania
Girlandy tęczowych urojeń;
I piła skwapliwie te wonie, te fale
Powietrza, co pierś jej wznosiły.
I mocniej błyszczały jej ustek korale
I żywiej się oczy paliły.