Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.3.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

Bo słyszę jakieś wzdychania
I jakieś głosy mi znane,
Które brzmią strasznie, ponuro,
Wstępując w serce stroskane;

I jakieś blade postacie
Do moich okien się tłoczą:
Patrzą się na mnie szyderczo,
Śmieją się ze mnie i droczą...

I nie pytając: czy wolno? —
Wchodzą do mego mieszkania,
A każda z drwiącym uśmiechem
Przede mną nizko się kłania.

I ciągną w długim szeregu,
Szeleszcząc jak suche liście,
I tańczą para za parą
Przy dzikim wichru poświście.

„Chodź z nami! — wołają na mnie —
„Wszakżeż ty do nas należysz
„Minioną przeszłością żyjesz
„I jeszcze kochasz i wierzysz...

„Ty się nas przecież nie wyprzesz,
„Jak się ci wszyscy wyparli,
„Co myślą, że żyją jeszcze,
„Choć dawno duchem pomarli.