Strona:PL Adam Mickiewicz-Pan Tadeusz 144.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

I miał je tuż nad sobą, ledwie nie na twarzy,
Nie wiedział czy to jawa, czyli mu się marzy
Jedna s tych miłych, jasnych twarzyczek dziecinnych,
Które pomnim widziane we śnie lat niewinnych.
Twarzyczka schyliła się — ujrzał, drżąc z bojaźni
I radości, niestety! ujrzał najwyraźniéj,
Przypomniał, poznał włos ów krótki, jasnozłoty,
W drobne, jako śnieg białe, zwity papiloty,
Niby srebrzyste strączki, co od słońca blasku
Świeciły się jak korona na świętych obrasku.

Zerwał się; i widzenie zaraz uleciało
Przestraszone łoskotem; czekał, niewracało!
Tylko usłyszał znowu trzykrotne stukanie
I słowa: « Niech Pan wstanie, czas na polowanie.
Pan zaspał. » Skoczył z łóżka i obu rękami
Pchnął okienicę, że aż trzasła zawiasami
I rozwarłszy się w obie uderzyła sciany;
Wyskoczył, patrzył w koło, zdumiony, zmieszany,
Nic niewidział, nie dostrzegł niczyjego śladu:
Niedaleko od okna był parkan od sadu,
Na nim chmielowe liście i kwieciste wieńce