ka cisza, że usłyszałbyś lot muchy. Każdy z nas czuł, że od tego starcia się zawisł nasz los, los naszego wojska, może i Ojczyzny! Była to chwila oczekiwania i strasznej niepewności, szczęściem trwała kilka tylko minut. Nasze ułany starli się z Moskalami na wyżynie, obie linje starły się ze sobą i pomieszały.
W całej tej masie zawrzało i cała masa znikła jak tuman kurzawy, pędzonej wiatrem.
Nie wiem kto taki, ale ktoś między nami krzyknął na całe gardło — okrzyk ten przerwał grobową ciszę, ogłaszał bowiem zwycięstwo, wszakże nikt mu nie wtórował. My bowiem, młodzi żołnierze, jeszcześmy nie rozumieli, ani odgadywali skutku tej bitwy, a przytem lękaliśmy się oddawać przedwczesnej radości. Poczekajmy! ten i ów mówił — dotąd niema nic pewnego; nic nie widać, wszyscy gdzieś się podzieli!
Nareszcie część tej masy, którą widzieliśmy, jak zginęła nam z oczu, zaczęła ku nam się zbliżać. Po kolorach poznaliśmy naszych ułanów a i po okrzyku wojennym: Jeszcze Polska nie zginęła.
Już nie ma co wątpić, zwycięstwo przy nas! Zbliżająca się masa przedstawiała osobliwy widok. Widać w niej było mnóstwo pieszych żołnierzy rozmaitej broni, przytem furgony, jaszczyki[1], działa... Byli to jeńcy moskiewscy, zabrani z artylerją i całym taborem.
Nie potrafiłbym opisać naszej radości, tej szalonej radości! Jakto! cała ich artylerja! ta po-
- ↑ Jaszczyki – wozy służące do przewożenia amunicji artyleryjskiej.