700
Wiedziałem, że spudłuje. Szarak, gracz nielada,[1]
Czchał niby prosto w pole, za nim psów gromada;
Gracz szarak! skoro poczuł wszystkie charty w kupie,
Pstręk na prawo koziołka, z nim w prawo psy głupie,
A on znowu fajt w lewo, jak wytnie dwa susy,
705
Psy za nim fajt na lewo, on w las, a mój Kusy
Cap!!“ Tak krzycząc, pan Rejent, na stół pochylony,
Z palcami swemi zabiegł aż do drugiej strony,
I „Cap!“ Tadeuszowi wrzasnął tuż nad uchem.
Tadeusz i sąsiadka tym głosu wybuchem
710
Znienacka przestraszeni właśnie w pół rozmowy,
Odstrychnęli od siebie mimowolnie głowy,
Jako wierzchołki drzewa powiązane społem,
Gdy je wicher rozerwie; i ręce pod stołem,
Blisko siebie leżące, wstecz nagle uciekły
715
I dwie twarze w jeden się rumieniec oblekły.
Tadeusz, by nie zdradzić swego roztargnienia,
„Prawda — rzekł — mój Rejencie, prawda bez wątpienia
Kusy piękny chart z kształtu, jeśli równie chwytny“...
„Chwytny? — krzyknął pan Rejent — mój pies faworytny
720
Żeby nie miał być chwytny?“ — Więc Tadeusz znowu
Cieszył się, że tak piękny pies nie ma narowu,
Żałował, że go tylko widział, idąc z lasu,
I że przymiotów jego poznać nie miał czasu.
Na to zadrżał Asesor, puścił z rąk kieliszek,
725
Utopił w Tadeusza wzrok jak bazyliszek.[2]
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/067
Ta strona została przepisana.