I mimo całą strony przeciwnej zajadłość
Dowiodę, że zamczysko wzięliśmy w posiadłość.
Wszakże kto gości prosi w zamek na wieczerzę,
865
Dowodzi, że posiadłość tam ma, albo bierze;
Nawet strony przeciwne weźmiemy na świadki:
Pamiętam za mych czasów podobne wypadki“.
Już Sędzia spał. Więc Woźny cicho wszedł do sieni,
Siadł przy świecy i dobył książeczkę z kieszeni,
870
Która mu jak „Ołtarzyk złoty“[1] zawsze służy,
Której nigdy nie rzuca w domu i w podróży.
Była to trybunalska wokanda:[2] tam rzędem
Stały spisane sprawy, które przed urzędem
Woźny sam głosem swoim przed laty wywołał,
875
Albo o których później dowiedzieć się zdołał.
Prostym ludziom wokanda zda się imion spisem;
Woźnemu jest obrazów wspaniałych zarysem.
Czytał więc i rozmyślał: Ogiński z Wizgirdem,
Dominikanie z Rymszą, Rymsza z Wysogirdem,
880
Radziwiłł z Wereszczaką, Giedrojć z Rodułtowskim,
Obuchowicz z kahałem,[3] Juraha z Piotrowskim,
Maleski z Mickiewiczem, a nakoniec Hrabia
Z Soplicą; i czytając, z tych imion wywabia
Pamięć spraw wielkich, wszystkie procesu wypadki,
I stają mu przed oczy sąd, strony i świadki;
885
I ogląda sam siebie, jak w żupanie białym,
W granatowym kontuszu stał przed trybunałem,
- ↑ „Ołtarzyk złoty“; pod tym tytułem wyszło w wiekach XVIII i XIX mnóstwo wydań książek do nabożeństwa.
- ↑ ✽Wokanda, wąska, podługowata książeczka, na której spisywano nazwiska stron procesujących wedle porządku aktoratów. Każdy adwokat i woźny musiał mieć takową wokandę.✽
Nazwa wokandy z łacińskiego vocare: nazywać (= wywoływać po nazwisku). - ↑ kahał = gmina żydowska, jej zwierzchność.