205
Z Soplicami, Mopanku?“ — To mówiąc wykrzywił
Usta, jakby nad własną mową się zadziwił. —
„Zgoda i Soplicowie! Mopanku, Panisko,
Pan żartuje, co? Zamek, Horeszków siedlisko,
Ma pójść w ręce Sopliców? Niech Pan tylko raczy
210
Zsiąść z konia. Pójdźmy w zamek. Niechno Pan obaczy.
Pan sam nie wie, co robi. Niech się Pan nie wzbrania,
Zsiadaj Pan“. — I przytrzymał strzemię do zsiadania.
Weszli w zamek; Gerwazy stanął w progu sieni:
„Tu — rzekł — dawni panowie, dworem otoczeni,
215
Często siadali w krzesłach w poobiedniej porze.
Pan godził spory włościan, lub w dobrym humorze
Gościom różne ciekawe historyje prawił,
Albo ich powieściami i żarty się bawił,
A młodzież na dziedzińcu biła się w palcaty,[1]
220
Lub ujeżdżała pańskie tureckie bachmaty“.[2]
Weszli w sień. — Rzekł Gerwazy: „W tej ogromnej sieni
Brukowanej nie znajdziesz Pan tyle kamieni,
Ile tu pękło beczek wina w dobrych czasach;
Szlachta ciągnęła kufy[3] z piwnicy na pasach,
225
Sproszona na sejm albo sejmik powiatowy,
Albo na imieniny pańskie, lub na łowy.
Podczas uczty na chórze tym kapela stała
I w organ[4] i w rozliczne instrumenty grała;
A gdy wnoszono zdrowie, trąby jak w dniu sądnym
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/089
Ta strona została przepisana.