Na ręku miała koszyk, wdół spuściła oczy,
Prawą rękę podniosła niby do chwytania;
440
Jako dziewczę, gdy rybki w kąpieli ugania
Bawiące się z jej nóżką, tak ona co chwila
Z rękami i koszykiem po owoc się schyla,
Który stopą nadtrąci, lub dostrzeże okiem.
Pan Hrabia, zachwycony tak cudnym widokiem,
445
Stał cicho. Słysząc tętent towarzyszów wdali,
Ręką dał znak, ażeby wstrzymać konie; stali.
On patrzył z wyciągniętą szyją, jak dziobaty
Żóraw, zdala od stada gdy odprawia czaty,
Stojąc na jednej nodze, z czujnemi oczyma,
450
I, by nie zasnąć, kamień w drugiej nodze trzyma.
Zbudził Hrabiego szelest na plecach i skroni;
Był to bernardyn, kwestarz Robak, a miał w dłoni
Podniesione do góry węzłowate sznurki:
„Ogórków chcesz Waść — krzyknął — oto masz ogórki![1]
455
Wara Panie od szkody; na tutejszej grzędzie
Nie dla Waszeci owoc; nic z tego nie będzie.“[2]
Potem palcem pogroził, kaptura poprawił,
I odszedł. Hrabia jeszcze chwilę w miejscu bawił,
Śmiejąc się i klnąc razem tej nagłej przeszkodzie.[3]
460
Okiem powrócił w ogród; ale już w ogrodzie
Nie było jej; mignęła tylko śród okienka
Jej różowa wstążeczka i biała sukienka.
Widać na grzędach, jaką przeleciała drogą,
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/098
Ta strona została przepisana.