Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/133

Ta strona została przepisana.

Ma więc prawo rozrządzać — Aśćka pomyśl o tem,
Żeby się to zrobiło najmniejszym kłopotem.
       430 Trzeba ich z sobą poznać. Prawda, bardzo młodzi,
Szczególnie Zosia mała, lecz to nic nie szkodzi.
Czasby już Zośkę wreszcie wydobyć z zamknięcia,
Bo wszak-ci to już pono wyrasta z dziecięcia“.

Telimena, zdziwiona i prawie wylękła,
       435 Podnosiła się coraz, na szalu uklękła;
Zrazu słuchała pilnie, potem dłoni ruchem
Przeczyła, ręką żwawo wstrząsając nad uchem,
Odpędzając jak owad nieprzyjemne słowa
Napowrót w usta mówcy.

„A! a! to rzecz nowa!
       440 Czy to Tadeuszowi szkodzi, czy nie szkodzi, —
Rzekła z gniewem, — sądź o tem sam Wać Pan Dobrodziéj.
Mnie nic do Tadeusza, sami o nim radźcie,
Zróbcie go ekonomem, lub w karczmie posadźcie,
Niech szynkuje, lub z lasu niech zwierzynę znosi;
       445 Z nim sobie, co zechcecie, zróbcie. Lecz do Zosi?
Co Wać Państwu do Zosi? Ja jej ręką rządzę,
Ja sama! Że pan Jacek dawał był pieniądze
Na wychowanie Zosi, i że jej wyznaczył
Małą pensyjkę roczną, więcej przyrzec raczył,
       450 Toć jej jeszcze nie kupił. Zresztą Państwo wiecie,
I dotąd jeszcze o tem wiadomo na świecie,
Że hojność Państwa dla nas nie jest bez powodu.
Winni coś Soplicowie dla Horeszków rodu“.
(Tej części mowy Sędzia słuchał z niepojętem
       455 Pomieszaniem, żałością i widocznym wstrętem;
Jakby lękał się reszty mowy, głowę skłonił,
I ręką potakując, mocno się zapłonił).