510
Choć Hrabia Telimenę już dawniej widywał
W domu Sędziego, w którym dosyć często bywał,
Lecz mało ją uważał;[1] zadziwił się zrazu,
Rozeznając w niej model[2] swojego obrazu.
Miejsca piękność, postawy wdzięk i gust ubrania
515
Zmieniły ją, zaledwo była do poznania.
W oczach świeciły jeszcze niezagasłe gniewy;
Twarz, ożywiona wiatru świeżemi powiewy,
Sporem z Sędzią i nagłem przybyciem młodzieńców,
Nabrała mocnych, żywszych niż zwykle rumieńców.
520
„Pani — rzekł Hrabia — racz mej śmiałości darować
Przychodzę i przepraszać, i razem dziękować.
Przepraszać, że jej kroków śledziłem ukradkiem,
I dziękować, że byłem jej dumania świadkiem.
Tyle ją obraziłem; winienem jej tyle!
525
Przerwałem chwilę dumań; winienem ci chwile
Natchnienia, chwile błogie! potępiaj człowieka,
Ale sztukmistrz twojego przebaczenia czeka!
Na wielem się odważył, na więcej odważę:
Sądź!“ — Tu ukląkł i podał swoje peizaże.[3]
530
Telimena sądziła malowania próby
Tonem grzecznej, lecz sztukę znającej osoby:
Skąpa w pochwały, lecz nie szczędziła zachętu:[4]
„Brawo — rzekła — winszuję, niemało talentu,
Tylko Pan nie zaniedbuj; szczególniej potrzeba
535
Szukać pięknej natury! O! szczęśliwe nieba