Wisiały, jak zielone gęste niskie chmury;
Wicher kędyś nad sklepem[1] szalał nieruchomym,
Jękiem, szumami, wyciem, łoskotami, gromem:
55
Dziwny, odurzający hałas! Mnie się zdało,
Że tam nad głową morze wiszące szalało.
Na dole, jak ruiny miast: tu wywrot dębu
Wysterka[2] z ziemi nakształt ogromnego zrębu;
Na nim oparte, jak ścian i kolumn obłamy,
60
Tam gałęziste kłody, tu wpół zgniłe tramy,[3]
Ogrodzone parkanem traw. W środek tarasu[4]
Zajrzeć straszno: tam siedzą gospodarze lasu,
Dziki, niedźwiedzie, wilki; u wrót leżą kości
Napół zgryzione jakichś nieostrożnych gości.
65
Czasem wymkną się wgórę przez trawy zielenie,
Jakby dwa wodotryski, dwa rogi jelenie,
I mignie między drzewa zwierz żółtawym pasem,
Jak promień, kiedy wpadłszy gaśnie między lasem.
I znowu cichość wdole. Dzięcioł na jedlinie
70
Stuka zlekka i dalej odlatuje, ginie,
Schował się, ale dziobem nie przestaje pukać,
Jak dziecko gdy schowane woła, by go szukać.
Bliżej siedzi wiewiórka, orzech w łapkach trzyma,
Gryzie go; zawiesiła kitkę nad oczyma,
75
Jak pióro nad szyszakiem u kirasyjera.
Chociaż tak osłoniona, dokoła spoziera;
Dostrzegłszy gościa, skacze gajów tanecznica
Z drzew na drzewa, miga się jako błyskawica;
Nakoniec w niewidzialny otwór pnia przepada,
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/152
Ta strona została przepisana.