Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/164

Ta strona została przepisana.

Powiedz Litwinom, niech mnie czekają z tabaką
Częstochowską, nie biorę innej, tylko taką“.

Mowa księdza wzbudziła takie zadziwienie,
       370 Taką radość, że całe huczne zgromadzenie
Milczało chwilę; potem napół ciche słowa
Powtarzano: „Tabaka z Polski? Częstochowa?
Dąbrowski? z ziemi włoskiej?...“ Aż nakoniec razem,
Jakby myśl z myślą, wyraz sam zbiegł się z wyrazem,
       375 Wszyscy [wraz] jednogłośnie, jak na dane hasło,
Krzyknęli: „Dąbrowskiego!“[1] wszystko razem wrzasło,
Wszystko się uścisnęło: chłop z tatarskim hrabią,
Mitra z Krzyżem, Poraje z Gryfem i z Korabią;
Zapomnieli wszystkiego, nawet bernardyna,
       380 Tylko śpiewali, krzycząc: „Wódki, miodu, wina!“

Długo się przysłuchiwał ksiądz Robak piosence,
Nakoniec chciał ją przerwać; wziął w obiedwie ręce
Tabakierkę, kichaniem melodyją zmieszał,
I nim się nastroili, tak mówić pośpieszał:
       385 „Chwalicie mą tabakę, Mości Dobrodzieje,
Obaczcież, co się wewnątrz tabakierki dzieje!“
Tu, wycierając chustką zabrudzone denko,
Pokazał malowaną armiją, maleńką
Jak rój much; w środku jeden człowiek na rumaku,
       390 Wielki jako chrząszcz siedział, pewnie wódz orszaku;
Spinał konia, jak gdyby chciał skakać w niebiosa,
Jedną rękę na cuglach, drugą miał u nosa.
„Przypatrzcie się, — rzekł Robak — tej groźnej postawie;
Zgadnijcie, czyja?“ — Wszyscy patrzyli ciekawie, —
       395 „Wielki to człowiek, cesarz, ale nie Moskali,

  1. Dąbrowskiego marsz t. j. pieśń „Jeszcze Polska“...