590
Stąpał jako słup prosto, niemy i surowy,
Nie zdjąwszy czapki, nawet nie schyliwszy głowy;
W ręku trzymał błyszczący klucz, jakby puginał,[1]
Odemknął szafę i w niej coś kręcić zaczynał.
Stały w dwóch kątach sieni wsparte o filary
595
Dwa kurantowe w szafach zamknięte zegary,
Dziwaki stare, dawno ze słońcem w niezgodzie,
Południe wskazywały często o zachodzie.
Gerwazy nie przybrał[2] się machiny naprawić,
Ale bez nakręcenia nie chciał jej zostawić,
600
Dręczył kluczem zegary każdego wieczora.
Właśnie teraz przypadła nakręcania pora.
Gdy Podkomorzy sprawą zajmował uwagę
Stron interesowanych, on pociągnął wagę:
Zgrzytnęły wyszczerbionym zębem koła rdzawe,
605
Wzdrygnął się Podkomorzy i przerwał rozprawę.
„Bracie — rzekł — odłóż nieco twą pilną robotę!“
I kończył plan zamiany. Lecz Klucznik na psotę[3]
Jeszcze silniej pociągnął drugiego ciężaru,
I wnet gil, który siedział na wierzchu zegaru,
610
Trzepiocąc skrzydłem zaczął ciąć kurantów nuty.
Ptak sztucznie wyrobiony, szkoda, że popsuty,
Zająkał się i piszczał, im dalej, tem gorzéj.
Goście w śmiech; musiał przerwać znowu Podkomorzy.
„Mości Kluczniku — krzyknął — lub raczej puszczyku,
615
Jeśli dziób twój szanujesz, dość mi tego krzyku“!
Ale Gerwazy groźbą wcale się nie strwożył,
Prawą rękę poważnie na zegar położył
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/212
Ta strona została przepisana.