Woźny patrzy, czuwa —
Cicho wszędzie — w konopie zwolna ręce wsuwa, 350
I rozchylając gęstwę badylów, w jarzynie
Jako rybak pod wodą nurkujący płynie;
Wzniósł głowę — cicho wszędzie — do okien się skrada,
Cicho wszędzie — przez okna głąb’ pałacu bada,
Pusto wszędzie — na ganek wchodzi nie bez strachu, 355
Odmyka klamkę — pusto jak w zaklętym gmachu.
Dobywa pozew, czyta głośno oświadczenie.
A wtem, usłyszał turkot, uczuł serca drżenie,
Chciał uciec... gdy ode drzwi zaszła mu osoba,
Szczęściem znajoma! Robak! Zdziwili się oba. 360
Widno, że Hrabia kędyś ruszył z całym dworem,
I bardzo śpieszył, bo drzwi zostawił otworem.
Widać, że się uzbrajał; leżały dwururki
I sztućce na podłodze, dalej sztenfle[1], kurki,
I narzędzia ślusarskie, któremi rynsztunki 365
Poprawiano, proch, papier; robiono ładunki.
Czy Hrabia z całym dworem wyjechał na łowy?
Ale po cóż broń ręczna? Tu szabla bez głowy
Zardzewiała, tam leży szpada bez temlaku[2]:
Zapewne wybierano oręż z tego braku, 370
I poruszono nawet stare broni składy.
Robak obejrzał pilnie rusznice i szpady,
A potem do folwarku wybrał się na zwiady,
Szukając sług, żeby się rozpytał o Hrabię.
W pustym folwarku ledwie wynalazł dwie babie[3], 375
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/240
Ta strona została przepisana.