Wrócili oba, każdy pokłóty jak sito.
Pan Pociej, zacny człowiek, chciał zaraz po wojnie
530
Obrońcę Dobrzyńskiego wynagrodzić hojnie,
Dawał mu folwark pięciu dymów[1] w dożywocie,
I wyznaczył mu rocznie tysiąc złotych w złocie.
Lecz Dobrzyński odpisał: „Niech Pociej Macieja,
A nie Maciej Pocieja ma za dobrodzieja“.
535
Odmówił więc folwarku i nie przyjął płacy;
Sam wróciwszy do domu, żył z własnej rąk pracy,
Sprawując ule dla pszczół, lekarstwa dla bydła,
Szląc na targ kuropatwy, które łowił w sidła,
I polując na zwierza.
Było dość w Dobrzynie
540
Starych ludzi roztropnych, którzy po łacinie
Umieli i w palestrze ćwiczyli się zmłodu;
Było dość majętniejszych, a z całego rodu
Maciek, prostak ubogi, był najwięcej czczony,
Nietylko jako rębacz Rózeczką wsławiony,
545
Lecz jako człek mądrego i pewnego zdania,
Znający dzieje kraju, rodziny podania,
Zarówno świadom prawa, jak i gospodarstwa.
Wiedział także sekreta strzelców i lekarstwa,
Przyznawano mu nawet (czemu pleban przeczy)
550
Wiadomość nadzwyczajnych i nadludzkich rzeczy.
To pewna, że powietrza zmiany zna dokładnie
I częściej niż kalendarz gospodarski zgadnie.
Nie dziw tedy, że czyto siejbę rozpoczynać,
Czy wiciny wyprawiać, czy zboże zażynać,[2]
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/247
Ta strona została przepisana.