O, to był rwetes! Wszystkie wielkopolskie drogi
Pełne uciekających. Niemczyska jak mrowie
Pełzną, ciągną pojazdy, które lud tam zowie
Wageny i fornalki; mężczyźni, kobiety
45
Z fajkami, z imbryczkami, wleką pudła, bety,[1]
Drapią, jak mogą. A my milczkiem wchodzim w radę:
Hejże na koń, pomieszać Niemcom rejteradę!
Nuż landratom tłuc w karki, z hofratów drzeć schaby,
A herów oficerów łowić za harcaby[2] —
50
A jenerał Dąbrowski wpada do Poznania
I cesarski przynosi rozkaz: Do powstania!
W tydzień jeden, tak lud nasz Prusaków wychłostał
I wygnał, na lekarstwo Niemcabyś nie dostał!
Gdyby się tak obrócić i gracko i raźnie,
55
I u nas w Litwie sprawić Moskwie taką łaźnię?
He, co myślisz Macieju? Jeśli z Bonapartem
Moskwa drze koty, to on wojuje nie żartem:
Bohater pierwszy w świecie, a wojsk ma bez liku!
He, cóż myślisz, Macieju, nasz ojcze Króliku?“
60
Skończył. Czekają wszyscy Macieja wyroku.
Maciej głowy nie ruszył, ani podniósł wzroku,
Tylko ręką kilkakroć uderzył po boku,
Jak gdyby szabli szukał. (Od zaboru kraju
Szabli nie nosił, przecież z dawnego zwyczaju,
65
Na wspomnienie Moskala, zawsze rękę zwracał
Na lewy bok, zapewne Rózeczki swej macał;
I stąd był nazywany powszechnie Zabokiem).
Już wzniósł głowę, słuchając w milczeniu głębokiem.
Maciej oczekiwanie powszechne omylił,
70
Nachmurzył brwi i znowu głowę na pierś schylił.
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/255
Ta strona została przepisana.