Maciek stary w pośrodku jeden siedział niemy,
I jedna głowa jego była nieruchoma.
Przeciw niemu stał Chrzciciel, zwieszony rękoma
250
Na maczudze, a głową na końcu maczugi
Wspartą kręcił, jak tykwą[1] wbitą na kij długi,
I na przemiany to wtył, to się naprzód kiwał,
I ustawicznie: „kropić, kropić!“ wykrzykiwał.
Wzdłuż izby zaś przebiegał Brzytewka ruchawy
255
Ciągle od Kropiciela do Macieja ławy.
Konewka zaś powoli wszerz izbę przechodził
Od Dobrzyńskich do szlachty, niby to ich godził;
Jeden wciąż wołał: „Golić!“ — a drugi „Zalewać!“
Maciek milczał, lecz widno, że się zaczął gniewać.
260
Ćwierć godziny wrzał hałas, gdy nad tłum wrzeszczący,
Ze środka głów wyskoczył w górę słup błyszczący.
Był to rapier sążnistej długości, szeroki
Na całą piędź, a sieczny na obadwa boki.
Widocznie miecz teutoński[2], z norymberskiej stali
265
Ukuty; wszyscy milcząc, na broń poglądali.
Kto ją podniósł? nie widać; lecz zaraz zgadniono:
„To Scyzoryk! niech żyje Scyzoryk! — krzykniono,
Wiwat Scyzoryk, klejnot Rębajłów zaścianku!
Wiwat Rębajło, Szczerbiec, Półkozic, Mopanku!“
270
Wnet Gerwazy (to on był) przez tłum się przecisnął
Na środek izby, wkoło Scyzorykiem błysnął,
Potem, wdół chyląc ostrze na znak powitania
Przed Maćkiem, rzekł: „Rózeczce Scyzoryk się kłania.
Bracia szlachta Dobrzyńscy! Ja nie będę radził