Jadę więc na granicę Warszawskiego Księstwa.
Hrabia — prawda — fanfaron[1], lecz mu nie brak męstwa;
Na miejsce naznaczone zapewne się stawi,
330
Rozprawim się; a jeśli Bóg pobłogosławi,
Ukarzę go, a potem za Łososny brzegi
Przepłynę, gdzie mnie bratnie czekają szeregi.
Słyszałem, że mi ojciec testamentem kazał
Służyć w wojsku, a nie wiem, kto testament zmazał“.
335
„Mój Tadeuszku — rzekł stryj — czy Waszeć kąpany
W gorącej wodzie, czy też kręcisz, jak lis szczwany,
Co indziej kitą wije, a sam indziej bieży?
Wyzwaliśmy, zapewne, i bić się należy.
Ale jechać dziś, skądżeś Waszeć tak się zaciął?
340
Przed pojedynkiem zwyczaj jest posłać przyjacioł,
Układać się. Wszak Hrabia może nas przeprosić,
Deprekować; czekaj Waść, czasu jeszcze dosyć.[2]
Chyba inny giez[3] jaki Waści stąd wygania,
To gadaj szczerze, poco takie omawiania?
345
Jestem twój stryj, choć stary, znam, co serce młode;
Byłem ci ojcem (mówiąc gładził go pod brodę),
Już w ucho szepnął o tem mnie mój palec mały,[4]
Że Waszeć masz tu jakieś z damami kabały.
Za katy, prędko teraz młódź do dam się bierze!
350
No, Tadeuszku, przyznaj mi się Waść, a szczerze“.
„Jużci, — bąknął Tadeusz, — prawda, są przyczyny
Inne, kochany Stryju, może z mojej winy!
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/290
Ta strona została przepisana.