Tadeusz, wydarłszy się z objęcia przemocą:
495
„Jakto? — rzekł — czyś z rozumu obrana? gdzie? poco?
Jechać za mną? Ja, będąc sam prostym żołnierzem,
Włóczyć, czy markietankę?“ „To my się pobierzem“, —
Rzekła mu Telimena. — „Nie, nigdy! — zawoła
Tadeusz. — Ja żenić się nie mam teraz zgoła
500
Zamiaru, ni kochać się. Fraszki! dajmy pokój!
Proszę cię, moja droga, rozmyśl się! uspokój!
Ja jestem tobie wdzięczen, ale niepodobna
Żenić się. Kochajmy się, ale tak — zosobna.
Zostać dłużej nie mogę; nie, nie, jechać muszę.
505
Bądź zdrowa, Telimeno moja, jutro ruszę“.
Rzekł, nasuwał kapelusz, odwracał się bokiem,
Chcąc iść, lecz go wstrzymała Telimena okiem
I twarzą, jak Meduzy głową.[1] Musiał zostać
Mimowolnie, poglądał z trwogą na jej postać,
510
Stała blada, bez ruchu, bez tchu i bez życia,
Aż wyciągając rękę, jak miecz do przebicia,
Z palcem zmierzonym prosto w Tadeusza oczy:
„Tego chciałam! — krzyknęła, — ha! języku smoczy!
Serce jaszczurcze! To nic, żem tobą zajęta
515
Wzgardziła Asesora, Hrabię i Rejenta.
Żeś mnie uwiódł i teraz porzucił sierotę:
To nic! jesteś mężczyzną, znam waszą niecnotę,
Wiem, że, jak inni, tak ty mógłbyś wiarę złamać,
Lecz nie wiedziałam, że tak podle umiesz kłamać!
520
Słuchałam pode drzwiami stryja! Więc to dziecko,
Zosia wpadła ci w oko? i na nią zdradziecko
Dybiesz? Zaledwieś jedną nieszczęsną oszukał,
- ↑ Meduza = według mitologji greckiej potwór kobiecy, o wzroku zabijającym, zamieniającym w kamień.