Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/312

Ta strona została przepisana.

Konewka, co mógł wypić lipcu dwa antały,[1]
Nim mu splątał się język i nogi zachwiały,
       15 Ten, choć długo ucztował i usnął głęboko,
Dawał przecie znak życia. Przemknął jedno oko,
I widzi! istne zmory! dwie okropne twarze
Tuż nad sobą, a każda ma wąsów po parze;
Dyszą nad nim, ust jego tykają wąsami,
       20 I czworgiem rąk wokoło wiją jak skrzydłami.
Zląkł się, chciał przeżegnać się: darmo rękę chwyta,
Ręka prawa jak gdyby do boku przybita;
Ruszył lewą, niestety! czuje, że go duchy
Spowiły ciasno, jako niemowlę w pieluchy;
       25 Zląkł się jeszcze okropniej, wnet oko zawiera,
Leży nie dysząc, stygnie, ledwie nie umiera!

Lecz Kropiciel zerwał się bronić się, po czasie!
Bo już był skrępowany we swym własnym pasie.
Przecież zwinął się, i tak sprężyście podskoczył,
       30 Że padł na piersi sennych, po głowach się toczył,
Miotał się jako szczupak, gdy się w piasku rzuca,
A ryczał jako niedźwiedź, bo miał silne płuca.
Ryczał: „Zdrada!“ Wnet cała zbudzona gromada
Chórem odpowiedziała: „Zdrada! gwałtu! zdrada!“

       35 Krzyk dochodzi echami zwierciadlanej sali,
Kędy Hrabia, Gerwazy i dżokeje spali.
Przebudza się Gerwazy, darmo się wydziera,
Związany w kij do swego własnego rapiera;
Patrzy, widzi przy oknie ludzi uzbrojonych,
       40 W czarnych, krótkich kaszkietach, w mundurach zielonych.
Jeden z nich, opasany szarfą, trzymał szpadę

  1. lipcu = miodu lipcowego; antał (z węgierskiego), beczułka, baryłka.