Siedziała rzędem, dzwoniąc zębami na chłodzie
I na deszczu, bo coraz wzmagała się słota.
Nadaremnie Kropiciel dąsa się i miota.
100
Darmo Sędzia za szlachtą instancyję wnosi,[1]
I Telimena łączy prośby do łez Zosi,
Ażeby miano większy wzgląd na niewolników.
Wprawdzie oficer rotny[2], pan Nikita Ryków,
Moskal, lecz dobry człowiek, dał się udobruchać:
105
Cóż, kiedy sam majora Płuta[3] musiał słuchać!
Ten major, Polak rodem, z miasteczka Dzierowicz,
Nazywał się (jak słychać) po polsku Płutowicz,
Lecz przechrzcił się; łotr wielki, jak się zwykle dzieje
Z Polakiem, który w carskiej służbie zmoskwicieje.
110
Płut stał z fajką przed frontem, w boki się podpierał,
I gdy mu kłaniano się, nos wgórę zadzierał,
A za odpowiedź, na znak gniewnego humoru,
Wypuścił z ust kłąb dymu i poszedł do dworu.
A tymczasem Rykowa Sędzia ułagadza,
115
I Asesora także na bok odprowadza;
Przemyślają, jakby rzecz zakończyć bez sądu,
A co jeszcze ważniejsza, bez mieszań się rządu.
Więc do majora Płuta rzekł kapitan Ryków:
„Panie Major! co nam z tych wszystkich niewolników?
120
Oddamy pod sąd? będzie szlachcie wielka bieda,
A Panu Majorowi nikt za to nic nie da.
Wiesz co, Major? ot lepiej tę sprawę zagodzić:
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/315
Ta strona została przepisana.