„Cha, cha, cha, cha,
Kłaniam, kłaniam! Cha, cha, cha, wyśmienicie, przednie!
220
Panowie oficery, kto poluje we dnie,
Wy w nocy! Dobry połów, widziałem zwierzynę;
Oj, skubać, skubać szlachtę, oj, drzeć z nich łupinę!
Oj, weźcież ich na munsztuk[1], bo też szlachta bryka!
Winszuję ci Majorze, żeś złowił Hrabika,
225
To tłuścioszek, to bogacz, panicz z antenatów,
Nie wypuszczaj go z klatki bez trzystu dukatów;
A jak weźmiesz, na klasztor daj jakie trzy grosze,
I dla mnie, bo ja zawżdy za twą duszę proszę.
Jakem bernardyn, bardzo myślę o twej duszy!
230
Śmierć i sztabs-oficerów porywa za uszy!
Dobrze napisał Baka[2], że śmierć dżga za katy
W szkarłaty, i po suknie nieraz dobrze stuknie,
I po płótnie tak utnie, jak i po kapturze,
I po fryzurze równie, jak i po mundurze.
235
Śmierć matula, powiada Baka, jak cybula,
Łzy wyciska, gdy ściska, a równie przytula
I dziecko, co się lula, i zucha, co hula!
Ach! ach! Majorze, dzisiaj żyjem, jutro gnijem!
To tylko nasze, co dziś zjemy i wypijem!
240
Panie Sędzio, wszakże to czas podobno śniadać?
Siadam za stół, i proszę wszystkich ze mną siadać;
Majorze, gdyby zrazów? Panie Poruczniku,
Co myślisz? gdyby wazę dobrego ponczyku?“[3]
- ↑ munsztuk (z niemieckiego), żelazo w pysku końskim dla okiełzania.
- ↑ Baka Józef, ks. jezuita (*1707—†1780), napisał: „Uwagi o śmierci niechybnej wszystkim pospolitej“; są to krótkie, niezdarne rymy, tchnące jowialną wesołością, przez długi czas podobały się bardzo; kilka wierszy Baki przytacza tu Mickiewicz.
- ↑ poncz = gorący trunek, bardzo mocny. Robak chce nim upoić Moskali.