Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/328

Ta strona została skorygowana.


       430 Chrzciciel, który w obronie Maćka oręż stracił,
Ledwie że tej przysługi życiem nie przypłacił,
Bo przypadło nań ztyłu dwóch silnych Moskali,
I czworo rąk zarazem we włos mu wplątali;
Upiąwszy się nogami, ciągną jako liny
       435 Sprężyste, uwiązane do masztu wiciny.
Daremnie wtył Kropiciel ciska ślepe razy,
Chwieje się — a wtem postrzegł, że blisko Gerwazy
Walczy, zawołał: „Jezus Marja! Scyzoryku!“
Klucznik, trwogę Chrzciciela poznawszy po krzyku,

       440 Odwrócił się, i spuścił ostrze płytkiej stali
Między głowę Chrzciciela i ręce Moskali.
Cofnęli się, wydawszy przeraźliwe głosy;
Lecz jedna ręka, mocniej wplątana we włosy,
Została się wisząca i krwią buchająca.
       445 Tak orlik jedną szponę gdy wbije w zająca,
Drugą, by wstrzymać zwierza, o drzewo uczepi,
A zając targnąwszy się, orła wpół rozszczepi:
Prawa szpona u drzewa zostaje się w lesie,
A lewą zakrwawioną zwierz na pola niesie.

       450 Kropiciel wolny oczy obraca dokoła,
Ręce wyciąga, broni szuka, broni woła;
Tymczasem grzmi pięściami, stojąc mocno w kroku
I pilnując się zbliska Gerwazego boku,
Aż Saka, syna swego postrzega w natłoku.
       455 Sak prawą ręką szturmak wymierza, a lewą
Ciągnie za sobą długie, sążniowate drzewo,[1]
Uzbrojone w krzemienie i guzy i sęki.
(Niktby go nie podźwignął prócz Chrzciciela ręki).

  1. 456—7. maczuga, obacz objaśnienie w. 86 księgi VII.