720
Sam pada i podbija Gerwazemu nogę;
Upadli, właśnie kiedy pluton ognia dawał.
Ledwie ołów prześwisnął, już Gerwazy wstawał,
Już skoczył w dym, dwom jegrom zaraz głowy zmiata.
Uciekają strwożeni, Klucznik goni, płata;
725
Oni biegną dziedzińcem, Gerwazy ich torem;
Wpadają we drzwi gumna, stojące otworem,
I Gerwazy do gumna na ich karkach wjechał,
Zniknął w ciemności, ale bitwy nie zaniechał,
Bo przeze drzwi jęk słychać, wrzask i gęste razy.
730
Wkrótce ucichło wszystko; wyszedł sam Gerwazy
Z mieczem krwawym.
Już szlachta odzierżyła[1] pole,
Porozpędzanych jegrów ściga, rąbie, kole.
Ryków sam został, krzyczy, że broni nie złoży,
Bije się, gdy ku niemu podszedł Podkomorzy,
735
I wznosząc karabelę, rzekł poważnym tonem:
„Kapitanie! nie splamisz czci twojej pardonem.
Dałeś próby, rycerzu nieszczęsny lecz mężny,
Twojej odwagi; porzuć opór niedołężny,
Złóż broń, nim cię naszemi szablami rozbroim.
740
Zachowasz życie i cześć, jesteś więźniem moim!“
Ryków, Podkomorzego zwalczony powagą,
Skłonił się i oddał mu swoję szpadę nagą,
Skrwawioną po rękojeść, i rzekł: „Lachy, braty!
Oj, biada mnie, żem nie miał choć jednej armaty!
745
Dobrze mówił Suwarów: „Pomnij Ryków kamrat,[2]
Żebyś nigdy na Lachów nie chodził bez armat!“
Cóż! jegry byli pjani, Major pić pozwolił!
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/339
Ta strona została przepisana.