Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/388

Ta strona została przepisana.


Już wschodził uroczysty dzień Najświętszej Panny[1]
Kwietniej. Pogoda była prześliczna, czas ranny,
       155 Niebo czyste wokoło ziemi obciągnięte,
Jako morze wiszące, ciche, wkłęsło-wgięte;
Kilka gwiazd świeci z głębi, jako perły ze dna
Przez fale; zboku chmurka biała, sama jedna,
Podlatuje i skrzydła w błękicie zanurza,
       160 Podobne do niknących piór Anioła Stróża,
Który nocną modlitwą ludzi przytrzymany
Spóźnił się, śpieszy wracać między spółniebiany.

Już ostatnie perły gwiazd zamierzchły i na dnie
Niebios zgasły, i niebo środkiem czoła bladnie,
       165 Prawą skronią złożone na wezgłowiu cieni
Jeszcze smagławe, lewą coraz się rumieni;
A dalej okrąg jakby powieka szeroka
Rozsuwa się, i w środku widać białek[2] oka,
Widać tęczę, źrenicę — już promień wytrysnął,
       170 Po okrągłych niebiosach wygięty przebłysnął,
I w białej chmurce jako złoty grot zawisnął.
Na ten strzał, na dnia hasło, pęk ogniów wylata,
Tysiąc rac krzyżuje się po okręgu świata,
A oko słońca weszło. Jeszcze nieco senne,
       175 Przymruża się, drżąc wstrząsa swe rzęsy promienne,
Siedmią barw błyszczy razem: szafirowe razem,
Razem krwawi się w rubin i żółknie topazem;
Aż rozślniło się jako kryształ przezroczyste,
Potem jak brylant światłe, nakoniec ogniste,

  1. 153—154. „uroczysty dzień Najświętszej Panny Kwietniej“ — takiego święta niema właściwie; jakie istniejące miał na myśli Poeta, trudno odgadnąć; ze względów ściśle historycznych (tj. czasu wyprawy Napoleona) należałoby przypuszczać, że dzień Nawiedzenia Najświętszej Panny, 2 lipca, uświetniony został przez Mickiewicza przydomkiem: „Kwietny“. (Piotr Chmielowski).
  2. białek, (gwar.) zamiast: białko.