„Panną Zofiją — przerwał Klucznik — zwać ją trzeba,
Bo już dorosła, nie jest dziewczyną maluczką,
355
Przytem z krwi dygnitarskiej, jest Stolnika wnuczką“.
„Owoż — kończył Protazy — był to znak proroczy
O jej losie, widziałem znak na własne oczy.
Przed rokiem tu siedziała w święto czeladź nasza,
Pijąc miód, alić patrzym: pęc, pada z poddasza
360
Dwóch wróblów, bijących się, oba samcy stare;
Jeden, młodszy cokolwiek, miał podgarle szare,
Drugi czarne; dalejże tłuc się po podwórzu,
Przewracać kulki[1], że aż zaryli się w kurzu.
My patrzym, a tymczasem szepcą sobie sługi,
365
Że ten czarny niech będzie Horeszko, a drugi
Soplica; więc ilekroć szary był na górze,
Krzyczą: Wiwat Soplica! pfe, Horeszki tchórze!
A gdy spadał wołali: Popraw się Soplica!
Nie daj się magnatowi[2], to wstyd na szlachcica!
370
Tak śmiejąc się, czekamy, kto kogo pokona;
Wtem Zosieńka, nad ptastwem litością wzruszona,
Podbiegła i nakryła rączką te rycerze;
Jeszcze się w ręku bili, aż leciało pierze,
Taka była zawziętość w tem maleńkiem lichu.
375
Baby, patrząc na Zosię, gadały pocichu,
Że pewnie przeznaczeniem będzie tej dziewczyny
Pogodzić dwie oddawna zwaśnione rodziny.
A widzę, że się dzisiaj ziścił omen babi.
Prawdać to, że naonczas myślano o Hrabi,
380
Nie zaś o Tadeuszu“...
Na to Klucznik rzecze:
„Dziwne są sprawy w świecie. Kto wszystko dociecze?
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/396
Ta strona została przepisana.