Czyż zgodzisz się żyć na wsi, zdaleka od świata,
Jak ziemianka?“
A na to Zosia rzekła skromnie:
„Jestem kobietą, rządy nie należą do mnie.
Wszakże Pan będziesz mężem; ja do rady młoda;
515
Co Pan urządzisz, na to całem sercem zgoda!
Jeśli, włość uwalniając, zostaniesz uboższy,
To, Tadeuszu, będziesz sercu memu droższy.
O moim rodzie mało wiem i nie dbam o to;
Tyle pomnę, że byłam ubogą, sierotą,
520
Że od Sopliców byłam za córkę przybrana,
W ich domu hodowana i zamąż wydana.
Wsi nie lękam się. Jeśli w wielkiem mieście żyłam,
To dawno; zapomniałam, wieś zawsze lubiłam;
I wierz mi, że mnie moje kogutki i kurki
525
Więcej bawiły, niżli owe Peterburki.
Jeśli czasem tęskniłam do zabaw, do ludzi,
To z dzieciństwa; wiem teraz, że mnie miasto nudzi.
Przekonałam się zimą po krótkim pobycie
W Wilnie, że ja na wiejskie urodzona życie:
530
Pośród zabaw tęskniłam znów do Soplicowa.
Pracy też nie lękam się, bom młoda i zdrowa,
Umiem chodzić około domu, nosić klucze;
Gospodarstwa, obaczysz, jak ja się wyuczę!“
Gdy Zosia domawiała ostatnie wyrazy,
535
Podszedł ku niej zdziwiony i kwaśny Gerwazy:
„Już wiem! — rzekł — Sędzia mówił już o tej wolności!
Lecz nie pojmuję, co to ściąga się do włości![1]
Boję się, żeby to coś nie było z niemiecka!
- ↑ ściąga się = dotyczy.