Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/436

Ta strona została przepisana.

Rzekł Dąbrowski; lud krzyknął: „Niech żyją wodzowie,
       610 Wiwat wojsko, wiwat lud, wiwat wszystkie stany!“
Tysiącem głosów zdrowia grzmiały naprzemiany.

Tylko Buchman radości podzielać nie raczył;
Pochwalał projekt, lecz go radby przeinaczył:
A naprzód komisyją legalną wyznaczył,
       615 Któraby... Krótkość czasu była na zawadzie,
Że nie stało się zadość Buchmanowej radzie.

Bo na dziedzińcu zamku już stali parami
Oficery z damami, wiara z wieśniaczkami.
Poloneza! krzyknęli wszyscy w jedno słowo.
       620 Oficerowie wiodą muzykę wojskową;
Ale pan Sędzia w ucho rzekł do jenerała:
„Każ Pan, żeby się jeszcze kapela wstrzymała.
Wiesz, że dzisiaj synowca mego zaręczyny,
A dawnym obyczajem jest naszej rodziny
       625 Zaręczać się i żenić przy wiejskiej muzyce.
Patrz, stoi cymbalista, skrzypak i kozice,
Poczciwi muzykanci; już się skrzypak zżyma,
A kobeźnik[1] kłania się i żebrze oczyma:
Jeżeli ich odprawię, biedni będą płakać;
       630 Lud przy innej muzyce nie potrafi skakać.
Niechaj ci zaczną, niech się i lud podweseli;
Potem będziem wybornej twej słuchać kapeli“.
Dał znak.

Skrzypek u sukni zakazał rękawek,
Ścisnął gryf[2] krzepko, oparł brodę o podstawek,
       635 I smyk jak konia w zawód puścił po skrzypicy.

  1. kobeźnik = grający na kobzie.
  2. gryf (z niemieckiego), rękojeść, część górna skrzypiec