Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/024

Ta strona została przepisana.

Gdzie jesteśmy, tam płacze, tam chłosty i skwary.
Często lud stawi kościół, kłania się pobożnie
Takiemu, co się z nami obraca na rożnie.
Inny znowu, od mnichów na ziemi wyklęty,
Śród anielskiego chóru nuci: «Święty! święty»!
Co do mnie, bardzom słusznie w tej osadzon jamie:
Zaco na Albigensów zbrojne wzniosłem ramię?
Chrystus posyła z krzyżem, nie z ogniem i stalą.
Paliłem ich niesłusznie, dziś mię za to palą».

Gdybym żelazną gębę miał, o czytelniku,
A w tej gębie języków żelaznych bez liku,
Gdybym mówił a mówił, nie wymówię pono,
Ilu to naszych świętych do piekła wtrącono!

Tak dostojnie powitan od szatańskiej Mości,
Kiedy się nasz wielebny już w piekle rozgości,
Wznoszą się krzyki zewsząd; bo cała gromada
Dziwnych jego przypadków dowiedzieć się rada.
«Ach, mów nam, mów nam, Burdo, jak z ziemi wyparty?
Kto grubą duszę twoję wpędził między czarty»?
«Uciszcie się — pop krzyknie — jużem mówić gotów.
Na świecie losu dziwnych doświadczyłem zwrotów.
Choć będę cuda prawił, fałszem ust nie splamię,
Bo kto i kłamał w życiu, po śmierci nie kłamie.

«Jak wiecie, apostołem byłem z waszej łaski,
Służąc djabłu, a nosząc franciszkowe paski.
Raz mi chciało się spłatać taki figiel jurny,
Jakiego dotąd żaden nie spłatał kapturny.
O ty łepki podjezdku, brzuchaty Mulniku,
Dzieła mego wspólniku i współzawodniku,
Kiedy cię Hermafrodyt rozpalony wita,
Tyś mu nadspodziewanie wygodził do syta,
Jam też, mówiąc bez chluby, nie zły do pociągu,
Ile sił, pracowałem na tym dziwolągu,
Słowem, taką mu obaj sprawiliśmy wannę,
Że z nami układ zawarł i wydał Joannę.