I dziś, gdy macie przyjąć lub stracić ozdoby,
Wdziewa szaty weselne albo kir żałoby;
I tłum stworzeń, co, z niebios główne mając łaski,
Ciągnie oddech i widzi ogniów dziennych blaski,
Dla wschodzącego życia w was szuka zasiłku,
I wam ostatki swoje daruje przy schyłku;
Z was czerpa bytność swoję, i z wami ją dzieli,
Z wami wyrasta, ginie, smuci się, weseli.
Jak słodko śród wiejskiego pędzę czas ukrycia,
Gdy wiosna wam powraca utracone życia,
Gdy się pączek z pod mroźnych okowów wyciśnie,
Napełni się, rozwiąże, młodym kwieciem błyśnie,
Nagą wprzód ziemię wdzięczne gałązki oplotą,
Łąka w zieloność, słońce ubierze ją w złoto;
Natenczas rzucam domek, gdzie mnie i mą lutnię
Więził mróz i wietrzyska rozhukane kłótnie,
W pola pobiegnę wonie oddychać rzeźwiące,
Opylę moję lutnię, nastroję, potrącę ...
W gaiku najwdzięczniejsze będą mi siedliska:
Tam i strumień szemrzący przez kamyczki tryska,
Tam na posłanie miękkie jest zieloność darnia,
Tam gałązka wdzięcznemi cieniami ogarnia;
Pośrodku liścia czułe gruchają gołębie,
Samczyk wygrywa piosnki miłośnicy ziębie;
Już wznoszą się nad krzakiem muszki, lekka rzesza
Dźwięcznie brzęcząc, powietrze skrzydełkami miesza.
Radość i miłość wiejskie nawiedza pokrycie,
Kiedy martwym roślinom wiosna zwróci życie.
Za cóż szybko przeminął tak miły nam czasek?
W dzięki ledwie nabyte już utraca lasek,
Wilgotna mgła przesiąkła oddechy niezdrowe.
Zaczerniły się słotą sklepy lazurowe:
W lasach otrzęsła zżółkłe zawierucha liście,
U ciekajmy do domku, zawierajmy wniście!
Słyszycie, jak złe wiatry szarpią się u zrębów,
Kruszą puszczę, rwą posad staroświeckich dębów?
Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/044
Ta strona została przepisana.