Po łąkach, kędy igrał Zefir i Fawoni,
Obdartej z warst śnieżycy oćma oćmę goni.
Na górach niegdyś była słodka trzodom pasza,
Dziś krzak głogu bodcami nagiemi przestrasza.
Skądże tak miłej przedtem ponurość krainy?
Oto zima żyjące zmartwiła rośliny.
O, rośliny! o, plemię różne jednej matki,
Krasne róże i osty, cedry i bławatki,
Co z was mamy karm ludzie, motylki i słonie,
Cezarów i pasterek co zdobicie skronie,
Chwalbą was uwieczniając, niech godnie ogłoszę,
Jakie mieć z was pożytki i jakie rozkosze ...
Pragnąłem dalej śpiewać... Wtem z wnętrza komina
Lekki oddech popielne cząstki chwiać poczyna;
Przelękły, wglądam pilnie, zbliżam się powoli,
Bym dostrzegł, co się na wierzch spalenizn gramoli.
Aż owoc z za indyjskich wywiedziony szranek,
Co ma imię Kartofel, Bulb, albo Ziemlanek,
(Czy to błąd mojej myśli, czy wzroku pomyłki?)
Żywota nie mające toczy naprzód bryłki,
Jak głaz, co go opuncka przerzuca niewiasta,[1]
Dotknąwszy ziemi, mięknie, pulchnieje, podrasta;
Lub jak się dmą przysmaki w ogniska czeluści,
Gdy do nich płyn burzący pierożnik zapuści;
Tak pęcznieje ziemlanka, zwiększa krąg obręczy,
Rozpuka się i ludzkim wyrazem zajęczy:
«Niegodny, takaż pamięć na świadczone łaski,
Na kasze, nadziewania, smażonki, frykaski,
Które zjadając w wieczór, południe i ranek,
Przysięgałeś pod niebo wznieść imię Ziemlanek!
Ja ci miałam dziękować, a muszę się żalić.
Jeść mnie nie zapomniałeś, zapomniałeś chwalić.
Ilekroć w skwarnym proszku członki moje tleją,
- ↑ Pyrra. <Według baśni starożytnej Deukaljon i Pyrra byli
jedyną parą, ocalałą po potopie. Zaludnili oni ziemię, rzucając
poza siebie kamienie, z których powstawali ludzie>.