Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/051

Ta strona została przepisana.
XI
JAMBY
NA IMIENINACH JÓZEFÓW: JEŻOWSKIEGO I KOWALEWSKIEGO


Cyt, bracia, zamknąć gęby i nadstorczyć słuchy!
Znowu mię Feb wieszczemi napompował duchy.
Cyt! — mówię — słuchać pilnie, wara, nie drwić głową,
Chociaż wam myślę zapiać piosneczkę nienową.
Znowu na plac nasz jeden i drugi kolega,
Oni będą dziś w rymach alfa i omega.

Ten, jak kret, jak jeż, kopie i tam i sam dziury,
Szpera w skrytych przed nami tajnikach natury,
Czy idzie między mędrce — któż ich zmaca równie? —
Czyli na wylot ludzką przegląda mózgownię
I kątki wynajduje. gdzie się dusza gnieździ,
Jak odkryć fałsz, co zawsze obok prawdy jeździ;
Gdzie się czucie, gdzie rozum, gdzie pamięć zawiera
I skąd oryginalności[1] dostać et caetera.

I ty, drugu, pierwszego dosięgasz potroszę
I Longinów w wąsate przerabiasz długosze.[2]
Dawno dla ciebie wieniec upleciony mamy:
Są w nim delty i bety i joty i gamy.

Lecz co was, bis-Józefy, między sobą równa?
Między nami i wami na czem miedza główna?

  1. Jeżowski czytał u filomatów rozprawę O oryginalności.
  2. Kowalewski przełożył traktat Longina O górności.