Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/062

Ta strona została przepisana.

Każdy z radością dzieli obchody weselne;
Ale któż w ich przyborze trudy łożył dzielne?
Czy ty, ty, ty, ty, ty, ty, ty, ty, ty i ty... nie!
Któż u djabła tę dziką wytrzebił pustynię?
Kto tu kopał? kto cyfrą, kto trudnił się chatą?
Ja to zrobiłem, ja to, ja to, ja to, ja to.
Teodor[1] równe prawo do pochwały rości;
My każdego poranku zwiedzali te włości,
My Rzymską przez ostępy ciągnęliśmy drogę.[2]
My chwalić się nie chcemy... zamilczeć nie mogę.
Gdybym zamilczał, krzykną i lasy i góry,
Krzykną dwadzieścia cztery w tej altance dziury,
Dziury, które nosatym uzbrojony kołem,
Cały dzień wybijałem z potu mego czołem.
Jeszcze się miejscy w puchu wylegają gapie,
Rosa odwilża ziemię, jeszcze Febus chrapie:
Teodor już jest u drzwi i wchodzi i puka,
Żadna mnie od wstawania nie wymówi sztuka.
Próżno przez sen, jak Franuś, plotę labirynty,
Próżno, jak Zan, się gniewam, nos spuszczam na
Muszę wstać. Drzem się w lasy, błądzim cały
Żeby miejsce dla twoich wynaleźć altanek.
Choć rowy zatrzymują, choć gałęzie kolą,
Choć deszcz za kołnierz idzie, nogi z trudu bolą —
Dopóty nie ustajem, szukamy dopóty,
Aż mokremi ku sławie wdarliśmy się buty,
Przychodzim na dolinę, zagęszczoną krzaki,
Śmiertelnych śladów żadnej nie było oznaki;
Bóg żaden jej nie zwiedził, taka miejsca zgroza;
Żadna się zabłąkana nie wdarła tam koza.
Natychmiast, w rajskie sady ostęp mieniąc dziki,
Uzbrajamy dłoń w rydle, topory, motyki...[3]
....................



  1. Łoziński.
  2. Imieniny obchodzono w lasku za Rosą na stosownie urządzonej polance; wiodła do niej dróżka, umyślnie ubita, zwana drogą rzymską.
  3. Reszty brak.