Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/069

Ta strona została przepisana.

Zda się, że obcy widok ujmuje im wdzięku.
Jak lichwiarz skarby w własnym chce przetrząsać ręku,
Tomaszu, każde serce ma ciemne zakątki,
Gdzie są boleści, głupstwa i szczęścia pamiątki.
Lecz twoich myśli w chytrej nie wystawiaj szubie,
A gdy nie lubisz czego, powiadaj: «Nie lubię!»
Cóż znaczą w odpowiedziach dzikie labirynty,
Twarz w owsianym kolorze, nos strojny na kwinty?
Czyliż ty być rozumiesz w pochlebników zgrai,
Gdzie każdy pragnie zgadnąć, co pańska myśl tai?
Ale już pióro tępe, kończą się arkusze.
Rozgadałem się. Jeszcze morały pleść muszę.
Baba się tylko razem płacze i uśmiecha,
I sama nie wie często, czy dobra czy licha.
Broń Boże! stąd nie wnoszę, że Tomasz jest baba;
Ale się ukazała raz myśl nazbyt słaba;
Raz tego żałowałeś, coś wprzód z chęcią robił,
Małoś cenił, coś wprzódy z pracą przysposobił.
Między sokołem nie znasz różnic i cietrzewiem;
Czyli to dobre, nie wiem, czyli to złe, nie wiem,
A może (ja nie myślę, lecz przyszłość ukryta)
Może, jeśli cię kiedy kto groźnie zapyta.
...........Cóż ty powiesz? Nie wiem.
Ta myśl inkwizycyjnym razi mię żarzewiem.
Ale nadtom powiedział; sam siebie nie chwalę.
Słowa w pierwszym na papier cisnąłem zapale,
Kiedy nas na przechadzce, czwarty temu tydzień,
Zasmuciłeś dziwactwem gniewów i przywidzeń,
Morał ten zawrzeć miała przeszłych fet perora;
Cóż, kiedym go w szpargałach ledwo znalazł wczora.
Przyłatałem natychmiast, chociaż ladajaki:
Jambom moim długości dodał i tabaki
Notabene długości, może i zbyt długo,
Wszak to już i pod ćwiartką znalazłem się drugą.
Nie skończę: ty się na to krzywisz, Teodorze,
Bom twych pochwał i w przeszłej zapomniał perorze.
Chociaż mi duch ustaje i weny obwisły,
Wspomnę przynajmniej, jakie roiłem zamysły.