Jaką przybiegłaś do mnie drożyną?
Gdzie dom twój, gdzie są rodzice?
«Minęło lato, zżółkniały liścia
I dżdżysta nadchodzi pora,
Zawsze mam czekać twojego przyjścia
Na dzikich brzegach jeziora?
«Zawszeż po kniejach, jak sarna płocha,
Jak upiór błądzisz w noc ciemną?
Zostań się lepiej z tym, kto cię kocha,
Zostań się, o luba! ze mną,
«Chateczka moja stąd niedaleka,
Pośrodku gęstej leszczyny;
Jest tam dostatkiem owoców, mleka,
Jest tam dostatkiem zwierzyny».
«Stój, stój — odpowie — hardy młokosie!
Pomnę, co ojciec rzekł stary;
Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie,
A w sercu lisie zamiary,
«Więcej się waszej obłudy boję,
Niż w zmienne ufam zapały,
Możebym prośby przyjęła twoje;
Ale czy będziesz mnie stały?»
Chłopiec przyklęknął, chwycił w dłoń piasku,
Piekielne — wzywał potęgi,
Klął się przy świetnym księżyca blasku;
Lecz czy dochowa przysięgi?
«Dochowaj, strzelcze, to moja rada:
Bo kto przysięgę naruszy,
Ach, biada jemu, za życia biada!
I biada, jego złej duszy!»