Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/121

Ta strona została przepisana.

Lecz sługa, jak na początku,
Tak wszystko woła: «Niestety!
Ach, któż da piersi dzieciątku?
Ach, gdzie ty, Krysiu, ach, gdzie ty?»

Wtem się coś zlekka potrąci
Śród kryształowej przeźroczy,
Woda się zlekka zamąci,
Rybka nad wodę podskoczy;

I jak skałka, płaskim bokiem
Gdy z lekkich rąk chłopca pierzchnie,
Tak nasza rybka podskokiem
Mokre całuje powierzchnie.

Złotemi plamki nadobna,
Kraśne ma po bokach piórka,
Główka jak naparstek drobna,
Oczko drobne jak paciórka.

Wtem rybią łuskę odwinie,
Spojrzy dziewicy oczyma;
Z głowy jasny włos wypłynie,
Szyjka cieniuchna się wzdyma.

Na licach różana krasa,
Piersi jak jabłuszka mleczne,
Rybią ma płetwę do pasa,
Płynie pod chrósty nadrzeczne.

I dziecię bierze do ręki,
U łona białego tuli:
«Luli — woła — mój maleńki,
Luli, mój maleńki, luli!»

Gdy dziecię płakać przestało,
Zawiesza kosz na gałęzi,
I znowu ściska swe ciało,
I główkę nadobną zwęzi.