Ta strona została przepisana.
Na brzegach porozrzucana
Wala się odzież bez ładu,
Ani pani, ani pana
Nie widać nigdzie ni śladu.
Tylko z zatoki połową
Sterczał wielki głazu kawał
I dziwną kształtu budową
Dwa ludzkie ciała udawał.
Zdumiewa się wierny sługa,
Rozpierzchłych myśli nie złowił;
Przeszła godzina i druga,
Nim wreszcie słówko przemówił.
«Krysiu, o Krysiu!» zawoła:
Echo mu «Krysiu!» odpowie,
Lecz próżno patrzy dokoła,
Nikt nie pokazał się w rowie.
Patrzy na rów i na głazy,
Otrze pot na licu zbladłem,
I kiwnie głową trzy razy,
Jakby chciał mówić: «Już zgadłem».
Dzieciątko na ręce bierze,
Śmieje się dzikim uśmiechem
I, odmawiając pacierze,
Wraca do domu z pośpiechem.