Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/157

Ta strona została przepisana.

Noc przeszła, zasnąć trudno.
Nie wygnać z myśli grzechu.
Zawsze na sercu nudno,
Nigdy na ustach śmiechu!

«Idź, Hanko, przez dziedziniec!
Słyszę tętent na moście,
I kurzy się gościniec;
Czy nie jadą tu goście?
Idź na gościniec i w las,
Czy kto nie jedzie do nas?» —

«Jadą, jadą w tę stronę,
Tuman na drodze wielki,
Rżą, rżą koniki wrone,
Ostre błyszczą szabelki.
Jadą, jadą panowie,
Nieboszczyka bratowie!» —

«A witajże! czy zdrowa?
Witajże nam, bratowa!
Gdzie brat?» — «Nieboszczyk brat
Już pożegnał ten świat.»
«Kiedy?» — «Dawno, rok minął,
Umarł... na wojnie zginął.»
«To kłamstwo, bądź spokojna!
Już skończyła się wojna;
Brat zdrowy i ochoczy,
Ujrzysz go na twe oczy.»

Pani ze strachu zbladła,
Zemdlała i upadła,
Oczy przewraca w słup,
Z trwogą dokoła rzuca.
«Gdzie on? gdzie mąż? gdzie trup?»
Powoli się ocuca;
Mdlała niby z radości