Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/162

Ta strona została przepisana.

I wianek tobie splecie,
I niechaj doda znaki,
Żeby poznać, czyj jaki;
I pójdzie w kościół Boży,
I na ołtarzu złoży!
Czyj pierwszy weźmiesz wianek,
Ten mąż twój, ten kochanek.»

Pani z przestrogi rada,
Już do małżeństwa skora,
Nie boi się upiora;
Bo w myśli swej układa,
Nigdy w żadnej potrzebie
Nie wołać go do siebie.
I z tych układów rada,
Jak wpadła, tak wypada.
Bieży prosto do domu,
Nic nie mówiąc nikomu.
Bieży przez łąki, przez gaje,
I bieży i staje,
I staje, i myśli, i słucha:
Zda się, że ją ktoś goni,
I że coś szepce do niej,
Wokoło ciemność głucha:
«To ja, twój mąż, twój mąż!»

I staje, i myśli, i słucha,
Słucha, zrywa się, bieży,
Włos się na głowie jeży,
Wtył obejrzeć się lęka,
Coś wciąż po krzakach stęka,
Echo powtarza wciąż:
«To ja, twój mąż, twój mąż!»

Lecz zbliża się niedziela,
Zbliża się czas wesela.
Zaledwie słońce wschodzi,
Wybiegają dwaj młodzi.