Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/176

Ta strona została przepisana.
XLIII
WARCABY
DO FRANCISZKA MALEWSKIEGO


Franciszku, dosyć prawne roztrząsać księgarnie,
Niech je pył zasłużony choć na czas ogarnie;
Rzuć słabości i niecnót przeglądać obrazy,
W naturze ziemskiej pilnie wszystkie liczyć skazy.
Zbyt to są dla ułomnych smutne widowiska,
Serce z nich nic nie czerpa, choć rozum coś zyska.
Inna jest żyć bez zbrodni, inna poznać zbrodnie;
Często i prawodawca nie był z prawem zgodnie.
Lokryjczyk[1] wbrew statutom, które sam uchwala,
Ojcowskie karał oko za grzechy synala:
I ten, co zakon wyrył na głazach dwunastu,[2]
Zgwałcenia jego pierwszy daje przykład miastu.

Ale pocóż umarłe mam wołać przykłady?
Silniejszem jest natura mojej wsparciem rady.
Choć prawo siedzi w mieście, prawość na wsi mieszka;
Nie marmur, lecz zielona wiedzie do niej ścieżka.
Myśmy ze wsi nie mędrsi, może lepsi wyśli,
Bieżmy tam: kto się bawi, ten o złem nie myśli.

A jeśli niedojrzałej wiosny słotna pora,
Lub skwar nas w domu zamknie, albo chłód wieczora,
Czyż to piękną zabawkę wynaleźć zabroni?
Niechaj się czasem umysł i do gry nakłoni.

  1. Zaleukos z Lokri, prawodawca grecki.
  2. Appiusz Klaudjusz, jeden z twórców starorzymskiego prawa 12 tablic.